czwartek, 20 listopada 2014

Laserem w przeciwnika czyli walka z cellulitem.



Od zawsze miałam problem z akceptacją swojego ciała i zmian, które go dotyczą. Od samego początku starałam się zwalczyć zmiany z dziewczynki w kobietę. Nie rozumiałam ich i wręcz nie chciałam. Każda wypukłość ciała, każdy włosek był znienawidzony. Każda bolesność, każda oznaka dorosłości fizycznej. Druga rzecz, że nigdy nie miałam się kogo zapytać o te wszystkie sprawy. O zmiany w wyglądzie, o dbałość, o szczegóły. Więc właściwie nie robiłam z tym nic. A moje ciało zmieniało się i zmieniało, niestety nie były to zmiany na lepsze.

Może dlatego aktualnie mam problemy, z którymi walczę, i które strasznie mi przeszkadzają. Mam na tym punkcie kompleksy, a patrząc w lustro nie widzę fajnej dziewczyny, tylko karykaturę. I gdyby to były poważne problemy, to można mnie zrozumieć. Ale to są problemy do rozwiązania. Tylko trzeba nauczyć się z nimi walczyć.
A z czym walczę od lat nieskutecznie? Ze zmorą tysiąca kobiet, zmorą, która stała się chorobą naszego wieku – z cellulitem.

Kiedyś, pamiętam, o pomarańczowej skórce mówiło się tylko w kontekście osób otyłych. Teraz dotyka to także kobiet szczupłych.  Winna nie tylko jest waga, ale przede wszystkim złe przyzwyczajenia. I to jest właśnie największy mój wróg – złe przyzwyczajenia. Piję kawę rozpuszczalną, palę, mało się ruszam, jem niezdrowo i nieregularnie, piję mało wody. Ale przede wszystkim mam problemy z hormonami. Istny raj dla cellulitu. I łatwo powiedzieć „to przestań”. Fakt, kiedy rok temu zaczęłam walkę z samą sobą było lepiej. Rower, woda, brak cukru, kosmetyki, masaże bańką chińską, wszystko to sprawiło, że moje ciało zaczęło ze mną współpracować i razem stawiliśmy czoło wrogowi. Ale przeprowadzka do Wrocławia spowodowała, że problem zaatakował. I aktualnie jest źle. Na tyle źle, że patrząc w lustro myślę sobie „jak cudownie byłoby się tego wszystkiego pozbyć za jednym zamachem”. Miałyście tak kiedyś?  Człowiek wpada w istną depresję i szuka najdziwniejszych metod, które można zastosować w akcie desperacji.
Ja też szukałam i szukałam i znalazłam to: artykuł na temat usuwania cellulitu drogą laserową. Zabrzmiało ciekawie i ta część mojej natury zwyciężyła. Pomyślałam sobie, że to jest to. Bo mogę ograniczyć kawę (z trudem) i rzucić (z jeszcze większym trudem), ale hormony zostaną. Niestety rozchwiane hormony to jedna z najtrudniejszych rzeczy do okiełznania w organizmie. Ale laser wydaje się dość skuteczną i pomocną metodą walki. Niestety także drogą. Jest to przeszkoda dla mnie nie do pokonania na ten moment, ale marzenia dobra rzecz, czyż nie?

Na czym to polega? Jak w przypadku innych zabiegów kosmetyki estetycznej, tak i tutaj mamy kilka sesji z laserem. Ma on za zadanie uelastycznić tkanki, napiąć je, „upłynnić” tkankę tłuszczową. Napięcie spowoduje, że limfa będzie swobodnie krążyła, usuwając toksyny z organizmu, a skóra stanie się gładsza i piękniejsza. I o tę skórę trzeba będzie dbać, bo tak samo jak w przypadku innych zabiegów, tak i tutaj trzeba troszczyć się o efekty. Ale właśnie. Dla samych efektów warto. Myślę, że jest to świetny sposób dla osób takich jak ja, które walczą i mimo walki przegrywają. Które potrzebują dobrego oręża, a dzięki niemu wszystko stanie się łatwiejsze. Bo z niektórymi problemami należy najpierw powalczyć w głowie.

Nie myślałam nigdy o chirurgii plastycznej (no dobra, myślałam o odsysaniu tłuszczu z brzucha i ramion, no i jeszcze z ud!), ale chyba szerzej się zainteresuję tematem, czy i kto robi coś takiego we Wrocławiu. To będzie miało też dobrą stronę, zamiast kupić kolejną paczkę fajek, odłożę te kilka groszy do skarbonki „na laser”. I nawet jeśli do tego zabiegu nie dojdzie, to w końcu te wszystkie złe przyzwyczajenia zlikwiduję.  A o to przecież chodzi – żeby dobre zmiany zastąpiły te złe, a ciało moje dostało to, na co zasłużyło. Bo kocham to moje ciało i chcę, aby miało wszystko co najlepsze. I chcę przestać obawiać się zmian.

1 komentarz:

  1. Ja myślałam o odsysaniu tłuszczu z ud, ale pewnie nie ja jedyna :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarze i za wsparcie, jakie mi okazujecie. To dla mnie bardzo ważne.