środa, 28 stycznia 2015

Postanowienia na luty.

Żeby moje postanowienia nabrały sensu i się udały, nie mogą być realizowane wszystkie na raz, bo wtedy nie wytrzymuję i rezygnuję. Metoda małych kroczków w niektórych przypadkach bardziej się przydaje. Dlatego szykuję plan na luty.
Przede wszystkim chcę zrezygnować z słodzonych napoi gazowanych oraz soków (które i tak rzadko piję), a także powoli rezygnować z kawy rozpuszczalnej (nie dość, że cukier, to wpływa paskudnie na cellulit, a feee....)
Kolejną rzeczą jest przerzucenie się na cukier trzcinowy, a potem całkowita rezygnacja z cukru (i tak używam tylko do kawy)
Następnie rezygnacja ze słonych przekąsek (baj baj czipsy paprykowe) na rzecz zdrowszych orzechów.

Poza tym w lutym, jak się utrzyma taka pogoda, powoli zacznę się szykować do sezonu rowerowego. No i wreszcie trzeba kupić cięższe hantle!

Czuję, że to będzie dobry rok :)


czwartek, 1 stycznia 2015

Podsumowanie roku 2014 i cele na 2015 rok.

Nowy rok, nowe możliwości, nowe nadzieje. Rok 2014 był dla mnie rokiem przede wszystkim wegetacji, szczególnie w pierwszej połowie. Przyniósł kilka smutków, błędnych decyzji, ale też i nadziei i małych sukcesów.

Niestety, skupiając się przede wszystkim na pracy zaniedbałam siebie i swoje postanowienia fitnessowe. Nie mówiąc już o blogu. Miał być odskocznią, motywacją, a w pewnym momencie stał się milczącym wyrzutem sumienia. Bo osiągnęłam tylko dwa satysfakcjonujące mnie rezultaty - aktywność fizyczną w ilości ponad 100h oraz pokonanych 250km piechotą (liczba ta zbliżyła się do 500km!). Kompletnie zaniedbałam rower, ale zaniedbałam też ciężary, fitness, ćwiczenia dywanowe, siłownię, basen i przede wszystkim bieganie. Nie jestem z tego powodu dumna, a patrząc na siebie mam żal do samej siebie.

Nowy rok to nowy początek. Nie zamierzam robić postanowień, które nie dadzą mi satysfakcji. Ale muszę sobie dać pewne pułapy, bo tak mi jest łatwiej. Przede wszystkim muszę zacząć jeść. Mój organizm potrzebuje zdrowego posiłku, a metabolizm mam porządnie rozwalony. Jest to mój największy błąd, jaki popełniałam. Głodziłam organizm, jadłam mało i rzadko, a jak już coś przyjmowałam to w biegu, często zapełniając żołądek pustymi kaloriami. Oprócz problemów z organizmem, mam też problemy z brakiem minerałów i witamin (ale czy można się dziwić?). Włosy stały się matowe, a paznokcie połamane i rozdwojone.

Dlatego moim pierwszym celem na nowy rok jest porządna i trwała zmiana nawyków żywieniowych, zmiana sposobu jedzenia i przede wszystkim jedzenie. Kiedyś lubiłam gotować, potem wymawiałam się tym, że dla samej siebie nie warto, ale przecież... tak jest lepiej! I ileż satysfakcji.

Moim drugim celem jest aktywne prowadzenie bloga, który w swoim założeniu miał pomagać w walce. I będzie. Chcę wrzucać swoje przemyślenia, radości, smutki, cele, osiągnięcia, rezultaty, porażki, przepisy - wszystko, co dotyczy mnie i mojej walki o mnie samą. Chcę, aby blog dawał mi radość i satysfakcję, bym mogła się z Wami podzielić tym co ważne, a nie ukrywać, bo głupio i wstyd i zaniedbuję tę ważną część mojego życia.

Po trzecie wprowadzić stałą aktywność fizyczną. Przestać stosować wymówki, a bo już późno, a bo po pracy, a bo to, a bo tamto. Nie chcę tracić czasu na pierdoły, tylko spożytkować o na coś istotnego. Codzienna aktywność, nawet lekkie ćwiczenia pomogą na początku. Co prawda, mój organizm jest mocno zaniedbany, więc taką typową aktywność fizyczną planuję rozpocząć od wiosny (okolice marca - sezon rowerowy), ale aby móc przyzwyczaić siebie i swoje ciało do wysiłku codziennie trzeba coś ze sobą robić.Chcę też zacząć biegać (i ciągle coś staje na przeszkodzie)

Po czwarte, bardziej się przygotować do tego i zamiast wydawać na głupoty zainwestować w kilka sprzętów i akcesoriów. Przede wszystkim muszę kupić wagę, pomagała kontrolować siebie. Zauważyłam, że jak nie mam wagi, odpuszczam. Waga jest w pewnym sensie moim biczem, moim strażnikiem. Po drugie muszę zainwestować w hantle. Te co mam, są za słabe. W przyszłości fajnie by było zainwestować w ławeczkę, ale to jest zbyt odległe jak na dzień dzisiejszy.

Piątym celem jest niejako próba odzyskania swoich dawnych fitnessowych zainteresowań i powrót do pewnych aktywności fizycznych. Kiedyś "ćwiczyłam" kendo, firedance, miałam katanę - chciałabym chociaż częściowo do tego wrócić. Może mam jeszcze jakąś szansę, dla siebie. Dla swojej własnej satysfakcji. Wiem, że powrót do tego zajmie mi więcej czasu i energii niż potrzebowałabym w innych okolicznościach, jednak wierzę, że pod koniec tego roku powiem z dumą, że mi się udało zrealizować to wszystko chociaż w części.

To są moje cele na ten rok. Być lepszą wersją samej siebie, osiągnąć więcej niż w roku ubiegłym. Żebym była dumna z samej siebie, żebym mogła powiedzieć "zwyciężyłam". Żebym pokonała swoje słabości i miała siłę. Wierzę, że mi się to uda.


A Wam życzę wszystkiego co najlepsze i spełnienia wszystkich celów, marzeń i założeń, szczęścia i zdrowia. I tego czegoś, co pragniecie!