sobota, 9 sierpnia 2014

Podsumowanie lipca 2014

Prawie połowa sierpnia za nami, a ja jeszcze nie wytłumaczyłam się z kiepskiego lipca. Zauważyłam, że jak sobie postanawiam coś i muszę się z tego rozliczyć, łatwiej mi idzie wykonywanie założeń. Jesteście cudownym batem na moje lenistwo i jakiś dziwny opór. Bo chcę a się boję, głupie, czyż nie?

Jak już wspomniałam, lipiec pod względem ćwiczeń był kiepski. Bardzo kiepski. Właściwie nawet nie powinnam się do tego przyznawać. To raczej było siedzenie, zamartwianie się i szukanie pracy.
W lipcu miałam tylko (albo aż patrząc na całość) 8,5h aktywności fizycznej, w tym aż 6h to taniec. Nie było tak źle. Spędziłam też 35 minut na kajakach pokonując 4,2km - na kajakach dawno nie pływałam. Na same ćwiczenia siłowe poświęciłam tylko 15 minut, dlatego też 60 machnięć hantlami to dla mnie osobista porażka. Jeszcze gorzej, jeśli chodzi o mój tyłek, bo poświęciłam mu tylko 20 przysiadów.
Ciut lepiej, chociaż ogólnie bardzo słabo wypada jazda na rowerze. Pokonałam zaledwie 38km w 3 godziny. Przeszłam zaledwie 16km także w 3h.

Jak widzicie, jest bardzo źle. Ułożyłam już sobie listę celów na ten miesiąc. I muszę kupić wagę. Pomagała mi kontrolować moje wybryki. Niby taka głupia rzecz, śmieszna wręcz - waga, ale dla mnie to było coś istotnego. No i wrócić do odpowiedniej diety. Ehh... a już tyle osiągnęłam.