Cześć Moi Drodzy :)
Marzec się kończy, czas na podsumowanie planu marcowego. Od razu biję się w pierś - nie wyszło do końca. Wręcz powinnam powiedzieć, tylko niektóre rzeczy udało mi się zrealizować.
Plan na marzec był następujący:
* min. 3kg mniej - niestety, udało mi się zrzucić tylko 1,7kg. Zważywszy na moją walkę z wahaniami wagi nie jest to aż tak zły wynik. Ale mogło być lepiej. Wina mojego nieregularnego jedzenia, podjadania na szybko i braku czasu - mocno do poprawy!
* min. 60km przechodzonych - tutaj mi trochę zabrakło. Ostatnio pogoda nas nie rozpieszczała, ciągłe deszcze nie zachęcały do spacerów. Ogólnie zrobiłam 56/60km. Jest dobrze.
* min. 1000 machnięć hantlami.- tysiąc przekroczony. Ale uważam, że to jest stanowczo za mało. Nie ćwiczyłam codziennie, a na biuście, wzmocnieniu ramion i barków ostatnio bardzo mi zależy. I chociaż 1140 powtórzeń zrobiłam, to jest to zdecydowanie za mało.
* min. 500 przysiadów zrobionych - przysiady całkowicie odpuściłam. Zrobiłam ich jedynie 110. Stanowczo za mało.
* min. 10h ćwiczeń w miesiącu - No tutaj ogólnie nie jest źle, bo samej aktywności fizycznej w formie różnych ćwiczeń miałam aż 16h. Jest dobrze.
* odstawienie coca coli cherry w pracy (bo tylko w pracy piję gazowane) - poległam. Ograniczyłam, ale poległam. No i pepsi to przecież nie cherry coke. Durnowate myślenie.
* w połowie marca (jak pogoda pozwoli, a wierzę, że pozwoli) rozpocząć sezon rowerowy - min. 50km na rowerze - ani kilometra. Rower jak stał, tak stał i się kurzy. Nie ma znaczenia to, że kiedy było piękne, cieplutkie słoneczko a pogoda w sam raz to siedziałam w pracy.
* przełamać barierę i zacząć biegać (najpierw marszobiegi, potem próby biegania) - podjęłam pierwszą próbę. I myślę, że będę podejmować te próby coraz częściej.
Ogólnie marzec był złym miesiącem. Ciągła praca, wieczne zmęczenie, dziwne zmiany, deszcz i zimno. Nie mam osiągnięć takich, jak sobie zaplanowałam, a były to jasne plany. Po drugie, nie mogę powiedzieć, że mi się chciało - wręcz przeciwnie. Czasami wolałam siąść na pupie, obejrzeć film i mieć gdzieś, że mogłabym wyjść na rower. A mogłabym. Fizyczne zmęczenie nie jest takie złe.
Dobra, trzeba szykować plan na kwiecień. Tym razem się uda!
Jest trochę rzeczy do poprawy, ale trzymam kciuki, żeby w kwietniu udało się osiągnąć wszystkie cele :)
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam do mnie, może dołączyć do letniego wyzwania o lepszą samoocenę?