Koniec lipca już niedługo, a ja nadal nie zabrałam się ostro do roboty. Co prawda, ładnie mi spada waga (chociaż powoli), bo zakładałam więcej, ale potknięć po drodze też miałam kilka.
Z ćwiczeniami idzie źle, ale to już moje zmęczenie po pracy, natomiast miesięczna akcja w pracy dobiegła końca i teraz mogę zająć się tym, czym powinnam
Dobra, co zakładałam, a co się udało na dzień 18.06?
10 kg w dół - na razie jest tylko 3kg (i to też z wahaniami)
6000 powtórzeń hantlami - jest tylko 1965
1000 przysiadów - tylko 120 (porażka)
1000 brzuszków - największa porażka, tylko 50
750 pompek - tylko 50
Naprawić rower (ale czekam na zwrot podatku) - rower naprawiony przed zwrotem i zobaczymy na jak długo, ale jeździ :)
Bieganie! - ani kilometra
50h aktywności fizycznej różnej (przede wszystkim fitness) - areobiku miałam jakieś 3h.
Jak widać porażka na całej linii, a przecież mi zależy. To co jest ze mną nie tak? Przecież jak się nie wezmę za siebie to.... to się nie uda! Jestem bardzo zła na samą siebie. Jest mi najzwyczajniej wstyd za samą siebie.
Może za dużo wymagań sobie stawiasz i przez to ten brak sił, złość na niesprostanie oczekiwaniom? Trzymam kciuki za to, że będzie lepiej. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńJeszcze końca czerwca nie ma :)
OdpowiedzUsuńPatrz na to z innej strony.
OdpowiedzUsuń3 kg? To i tak sporo :)
życzę powodzenia;)
OdpowiedzUsuńDasz radę! Walcz, walcz, walcz! Powalczmy razem, dołączę do ciebie, gdy tylko przetrawię drożdżówkę, która przed chwilą pochłonęłam. Ehh... Słaby dzień, ale chyba wybiorę się pobiegać! Musimy coś zrobić, prawda!? Powodzenia!
OdpowiedzUsuńZapraszam --->http://fitella.blogspot.com/